MDRE – długo
wyczekiwany mariaż inżynierii wymagań i marketingu
Czytając
fascynującą książkę o historii firmy „Apple”, wciąż myślałem, że to tak
naprawdę jest opowieść o inżynierii wymagań,
choć oczywiście ta nazwa w tekście nie pojawia się ani razu. Książka traktuje o
meandrach, jakimi firma poruszała się od lat 70-ych do dzisiaj, wypuszczając na
rynek produkty będące raz wielkim sukcesem, raz klęską. Autor opowiada, jak
wielki Steve usiłował wstrzelić się w potrzeby rynku, jak tworzył zestawy
wymagań wobec swoich kolejnych produktów, jak je zmieniał.
Nie sposób oprzeć
się wrażeniu, że wbrew ugruntowanej tradycji, inżynier wymagań, zajęty ich
pozyskiwaniem, i marketingowiec badający rynek, i Steve, właściciel „Apple”, robią
w istocie to samo. Nawet można w badaniu rynku dostrzec kawałki analizy
biznesowej, gdy analizuje się domniemany tryb pracy potencjalnych klientów.
Nie pierwszy raz
o tym myślałem: artykuł, który niedawno umieściłem na tym blogu (http://blogomocja.blogspot.com/2014/06/zadwolenie-klientow-2.html),
w pierwotnej formie opublikowałem jeszcze w 2007 roku.
Ta narzucająca
się prawda, zgodna zresztą z określeniem inżynierii wymagań przez standard
IEEE/ISO 29148 jako „dziedziny interdyscyplinarnej”, bardzo opornie toruje
sobie drogę do naszych głów. Zgodnie z uświęconą tradycją, inżynier wymagań gardzi
marketingowcem, marketingowiec inżynierem (jak w komiksach „Dilbert”), a tak
zwany analityk biznesowy naśmiewa się z obydwu. Inżynier wymagań, wedle
folkloru branżowego, chodzi – niczym programista – w dżinsach i niezbyt czystym
T-shircie, analityk, w garniturze z krawatem lub bez, ociera się o najwyższe
kręgi biznesu i nawet kupując mleko myśli w BPMN-ie, zaś marketingowiec, w
stroju hipsterskim, projektuje kosztowne i kłamliwe kampanie reklamowe.
Jeśli tak nawet
bywa, to na pewno tak być nie powinno, skoro chcemy działać skutecznie. Tak
głosiłem, ale prozelitów wielu nie uzyskałem. Odsiecz przyszła mi z
nieoczekiwanego kierunku, bo ze świata akademickiego. Tam, od kilku lat,
badania w zakresie inżynierii wymagań objęły nową dziedzinę, nazwaną MDRA – Market-Driven Requirements Engineering. Czyli
metody, techniki i procedury, służące do pozyskania i opisania wymagań dla
produktów, których użytkownikiem jest odbiorca masowy.
Czym jest MDRE,
jak jego zasady wykorzystać w praktyce, jaka jest przyszłość tego wciąż
egzotycznego, a bardzo przyszłościowego obszaru wiedzy – o tym napiszę w
artykule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz